0018. Rzeka Krępa. | ||||
Strona
główna
Oferta
Spis
materiałów
Kontakt
|
||||
![]() |
Zdarza się, że karlińscy wędkarze, którzy u schyłku nocy wyjeżdżają w prawie studwudziestokilometrową trasę, aby jeszcze przed świtem, jako pierwsi, zająć upatrzone stanowiska na przyujściowym odcinku Gowienicy lub Iny, mają zły dzień. W dni normalne, objuczeni ogromną ilością złowionych płoci i okoni, powracają do Karlina dopiero przed zmierzchem. W dniu pechowym, gdy upatrzone stanowiska zastają zajęte, albo ryby zwyczajnie nie biorą - poirytowani ...jadą nad Krępą, gdzie dojazd jest trudny, stanowiska trudnodostępne ale spokój i wyciszenie uzyskać mogą najłatwiej (???). |
|||
Fragment w miniaturze | ||||
|
||||
Po jednym z wielu opowiadań o Krępej, serwowanych przez sąsiada, nie wytrzymałem. Uznałem, że muszę ją poznać. Z pontonu. Trudnodostępne brzegi, nieliczni wędkarze, którym ponton mógłby przeszkadzać, widziane z brzegu liczne podobno ataki okoni i szczupaków - każdy z tych czynników z osobna stanowił wystarczający powód do zorganizowania wyjazdu. Dobór wyposażenia jasny i jednoznaczny - ponton, spinning, kamera. Decyzja zapadła a Roman, Olek i Boguś przyjęli zaproszenie bez najmniejszego wahania. |
||||
Roman obiecał pomoc na pontonie, Olek i Boguś - wędkowanie z brzegu i oko na pozostawiony na nim sprzęt. |
||||
Wyjazd ustaliliśmy na 7 maja 2003 - środę, czyli dzień, w którym przekarmione przez weekendowych wędkarzy ryby, teoretycznie znów zgłodnieć powinny. |
||||
Postój zaplanowaliśmy przy ostatnim moście. Aby do niego dojechać, na wysokości wsi Święta skręcić należy z drogi 113 w prawo, w drogę leśną . Na miejscu okazało się, że dróg takich jest kilka i do dnia dzisiejszego nie wiem, czy moi "przewodnicy" wskazali właściwą. Wskazując jedną z wielu, miny mieli niepewne. Ale dojechaliśmy - ...bardziej po świeżych śladach cudzych opon niż według koleżeńskich wskazówek. |
||||
Przy moście zastaliśmy kilka samochodów. Właściciele przyjechali znad Iny, gdzie ryby od świtu brać nie chciały. Pewnie nie będą brały i na Krępej, ale to już zmartwienie Bogusia i Olka. Roman i ja mieliśmy spinningi i kamerę. |
||||
W porannym słońcu, w bezwietrznym dniu, rzeka prezentowała się pięknie. Leniwy nurt, mocno zarośnięte brzegi, za mostem tablica informacyjna rezerwatu Olszanka i kompletna cisza, wypełniona wyłącznie głosami przyrody. Relaks w wielokrotnym stężeniu. Wrażenia nieco zbliżone do tych sprzed lat prawie sześćdziesięciu, doznawanych nad rzeczkami Puszczy Białowieskiej, tyle tylko, że Krępa od rzeczek puszczańskich jest dużo większa. |
||||
Określenie "kompletna cisza, wypełniona wyłącznie głosami przyrody" to określenie bardzo pojemne. Płynąc w górę rzeki, za pierwszym, prawie 90-stopniowym zakrętem w prawo, zatrzymaliśmy się w pobliżu Bogusia, który ulokował się właśnie tam, z wędką spławikową. Chwilę później z wody wynurzyły się ogromne ilości żab. Na widok pontonu umknęły, teraz, ośmielone naszym bezruchem, zaczęły nadrabiać przerwę w koncercie. Żabie koncerty słyszałem często, w różnych częściach kraju, zawsze z pewnej odległości, ale takiego jak na Krępej - nigdy. Nigdy z samego centrum i w tak ogromnym nasileniu. Żabiniec opuściliśmy czym prędzej, bo z siedzącym na pontonie Romanem porozumieć się mogłem tylko głosem podniesionym a pokrzykiwania do siedzącego na brzegu Bogusia, do otoczenia po prostu nie pasowały. |
||||
Za następnym zakolem minęliśmy zacumowaną przy prawym brzegu, małą pogłębiarkę rzeczną. Wyglądała na porzuconą, i to od bardzo dawna. |
||||
Dalej, w odległości około 700 metrów od mostu, minęliśmy przycumowaną przy prawym brzegu, wielką rybacką łódkę, ze starym, muzealnym silnikiem spalinowym. Łódka i silnik wcale do Krępej nie pasowały (bardziej do Odry), podobnie jak niepozorny, rachityczny barak, stojący w buszu, w niewielkiej odległości za łodzią. Nad baraczkiem unosił się dym. Przez chwilę obserwowaliśmy otoczenie, nieco głośniej wymienialiśmy uwagi, ale nie pojawił się nikt, więc popłynęliśmy dalej, do ostatniego zakola, od którego, na znaczną odległość rzeka płynęła po prostej, przez trzcinowiska. W naturze i na zdjęciach satelitarnych ów prosty odcinek wygląda jak twór sztuczny i taki pewnie jest, podobnie jak stawy -wyrobiska przy drodze 113. |
||||
Na początku prostej wypatrzyliśmy wolną od trzcin platforemkę, z mizernym drzewkiem umożliwiającym cumowanie. Przez kilkanaście minut próbowaliśmy złowić coś z brzegu, bez niepokojenia ryb pontonem. Efekt taki sam, jak z pontonu, czyli zero, bo dwa niewymiarowe szczupaczki, które zaatakowały przy brzegu, powróciły do wody. Zdziwiło nas coś innego. W niewielkiej odległości od nas, wśród albo za pasem bardzo gęstych, ponad dwumetrowych trzcin, słyszeliśmy męską rozmowę. Skąd tam ludzie? Sprawdzać nie próbowaliśmy - pewnie to wędkarze nad jakimś kolejnym, widocznym tylko z góry, potorfowym wyrobisku (??). |
||||
W powolnym spływie powrotnym czesaliśmy rzekę bardzo dokładnie, wszystkim, co mieliśmy pod ręką. Wahadłówki, obrotówki, woblery, twistery. Niespełna dwukilowego szczupaka zliczył tylko Roman, na żółte, nieduże kopyto. |
||||
W łodzi rybackiej zauważyliśmy tym razem swobodnie półleżącego, na oko - pięćdziesięcioparolatka. Ćmił bez pośpiechu papierosa. Na pozór absolutnie wyluzowany, bacznie obserwował nasze poczynania. Po wymianie pozdrowień podpłynęliśmy do jego burty. Przez kilka minut rozmawialiśmy o Krępej. W spojrzeniu, sposobie bycia i formie wypowiedzi dało się wyczuć człowieka o mocnym charakterze i wysokiej inteligencji. Nieźle pobudził naszą wyobraźnię opowiadaniem o ciągach odrzańskiego szczupaka na tarliska w ciepłych wodach wyrobisk, dostępnych powyżej miejsca, w którym zawróciliśmy. Wprawdzie ciągi odbywają się o innej porze roku, ale żal, że do wyrobisk nie dopłynęliśmy, pozostał. Jeżeli kiedykolwiek jeszcze odwiedzę Krępą, popłynę właśnie tam. |
||||
Widok Odry trochę nas zaskoczył, a po
kilkugodzinnym pływaniu wzdłuż Krępej - nawet
onieśmielił. Rzeka jest w tym miejscu potężna, płynie
z ogromną mocą, Police na drugim, bardzo odległym
brzegu, a po prawej, nieco bliżej, coś, czego z daleka
nie potrafiliśmy zidentyfikować. Od brzegu, na znaczną
odległość ku środkowi rzeki, ciągnie się dość wysoko
nad jej lustrem potężny rurociąg, do którego co pewien
czas podpływają trudne do rozpoznania jednostki.
Sądziliśmy nawet, że to jakieś zdalne pobieranie np.
paliwa albo towarów podawanych pneumatycznie. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Po upływie kilku tygodni, gdy
spływaliśmy Iną, nasz młody przewodnik, odbywający
praktykę zawodową w Nadleśnictwie Kliniska, stwierdził
z nieukrywaną wrogością, że nasz rozmówca z Krępej, to
wysokiej rangi oficer UB, który ma na sumieniu
wiele ludzkich istnień. ??? Informacja nie sprawdzona. Po kilku latach, z telewizyjnego filmu dowiedzieliśmy się, że przez nierozpoznany rurociąg, pracujące na Odrze pogłębiarki zrzucają urobek do rezerwatu Olszanka, tworząc w nim iście księżycowy krajobraz. W 2011 roku dotarła do nas
informacja, że most, po którym swobodnie chodziliśmy w
roku 2003, prowadzący do rezerwatu Olszanka, rozpadł
się. Informacja nie
sprawdzona.
1 października 2014 od akwen@vp.pl otrzymałem
wiadomość, której kopię podaję w całości: Witam, piszę do Pana celem uzupełnienia
informacji o rzece na stronie
www.wyprawypontonowe.pl jak i zapytania. Ale po
kolei. Most na Krępie zawalił się chyba latem w 2005
roku. Jednak nie był to przypadek, górne jego filary
zostały podcięte z obu stron palnikiem po czym most
samoczynnie pod własnym ciężarem załamał się w
połowie i spadł do rzeki. Sprawcy nie są znani,
jedni mówią że to sprawka Lasów Państwowych po to
aby nikt nie wchodził tamtędy do rezerwatu Olszanka,
inni mówią że zrobili to kłusownicy, most był jedyną
drogą na drugą stronę którą Policja mogła ścigać
sprawców nie legalnych polowań, a zdarzały się
takowe nawet z broni maszynowej co czasem było
słychać w tej głuszy. Obecnie jego pozostałości
zostały uprzątnięte, jedyną po nim pamiątką jest
jego część ze strony rezerwatu, tam są pozostałości
konstrukcji ze śladami cięć i nikt nie jest
zainteresowany jego odbudową. Druga sprawa, za
mostem mieszkał wysoki rangą wojskowy w stopniu
pułkownika, nazywał się Antoni Wieliczko. Nie wiem
czy był pracownikiem UB o czym pierwsze słyszę, ale
na pewno był emerytowanym wojskowym którego
odwiedzali czasem oficerowie pułku myśliwskiego
"Kraków" z siedzibą w podgoleniowskich Glewicach.
Również frontowcy jak on sam. Po wojnie przesiedział
z wyrokiem śmierci kilka lat, po śmierci Stalina
zrehabilitowany powrócił do służby. Dalszych
informacji na jego temat nie mam poza tym że
mieszkał tam z własnego wyboru. Teraz pytanie, czy
posiada Pan zdjęcia tego mostu na Krępie w całości?
Jeśli tak proponuję wymianę na obecne zdjęcia
pozostałości mostu jak i samej już mocno zarośniętej
rzeki. Zdjęcie chciałbym umiescić również na stronie
internetowej, oczywiście z podaniem danych autora.
Pozdrawiam i czekam na odpowiedź. Moja odpowiedź: Witam. Niestety, fotek
nie mam a te, które zdołałem wyciąć z filmu mają
fatalną jakość. Osiem załączam. Zaintrygowały
mnie informacje o pułkowniku Antonim Wieliczko,
głównie sprzeczności. Człowiek o którym wspomniałem
w opisie pływania po Krępej (Krępie?) mieszkał
powyżej mostu, na brzegu południowym. Określenie „za
mostem” sugeruje Rezerwat Olszanka. W aktach IPN
istnieje Antoni Wieliczko z KBW, później ABW (?),
szczegółów brak. Wyrok śmierci po wojnie,
rehabilitacja po śmierci Stalina, powrót do służby
(??????). Proszę o konkrety ze wskazaniem źródła. Pozdrawiam Tadeusz Dużyński 2 października 2014 od akwen@vp.pl otrzymałem
2 wiadomości: 1.
Witam, dziękuje za odzew i
zdjecia. Swego czasu informacje na temat p Antoniego
zamiescila lokalna prasa, autorem opracowania byl p
Henryk Zawadzki: 2.
Celem uzupełnienia przystań
jachtowa była przy ujściu do odry. Moja odpowiedź: Dziękuję za
fotki. Postaram się zamieścić je w uzupełnieniu
części opisowej http://www.wyprawypontonowe.pl/0018.htm
wraz z przebiegiem naszej korespondencji. Z fotek wynika,
że jednak ktoś przy sprawie kręci, coś się tam
dzieje więc sądzę, że wystarczy popytać w lokalnych
władzach i dotrzeć do właścicieli/administratorów
rzeki i terenów do niej przyległych - swoich
właścicieli mają. Pozostaje to poza moimi
zainteresowaniami. Chętnie natomiast poznałbym
historię mieszkańca samotni w nadrzecznym
trzcinowisku, niezależnie od tego czy był/jest to
Antoni Wieliczko, czy ktokolwiek inny. Treść
wiadomości przesłanej do mnie 1 października oraz
informacje wcześniejsze, uzyskane podczas spływu Iną
sugerowały materiał na ciekawy reportaż lub nawet
książkę. W gazecie
goleniowskiej, mimo wpisywania do wyszukiwarki
przeróżnych wątków nie znalazłem nic, co mogłoby
mieć związek ze sprawą. Proszę wyjaśnić
swoją tajemniczość. Korespondencję z osobą ukrytą za
internetowym pseudo, czyli z kimś kto – w moim
rozumieniu – nie bierze odpowiedzialności za własne
słowa, uważam za nieprzyjemną. Pozdrawiam Tadeusz
Dużyński W dniu 2014-10-02
o 20:39, akwen pisze: Witam, o ile się nie mylę
p Antoni był opisywany ładnych kilka lub
kilkanaście lat temu w Gazecie Goleniowskiej, o
ile się nie mylę w cyklu "Wyprawy dziadka Heńka"
czy jakoś tak, autorem był Henryk Zawadzki (HZ)
lecz nie pamiętam czy w opisie były podane dane p
Antoniego. Te mam od kolegi, jego ojcieć (niestety
od dawna nie żyje) odwiedzał p Antoniego w jego
hatce a i p Antoni czasem odwiedzał go w
Goleniowie. W gazecie na pewno było opisane gdzie
mieszka i jak tam dojechać, krótki życiorys i
jakiś chyba krótki z nim wywiad. Mnie również
zainteresował ten człowiek, jako mały chłopak
(obecnie mam 44 lata) jeźdxiłem w miejsce mostu
którego jeszcze tam nie odbudowano (wysadzony z
początkiem marca 1945) i wędkarze opowiadali o
pustelniku który tam mieszka. Początkowo nie
dawałem temu wiary ale z czasem te wiadomości się
potwierdziły, obecnie wiemy że tak rzeczywiście
było. W latach 90tych (połowa chyba) opowiadano że
staruszka ktoś co jakiś czas okradał a że wzrok
już miał niezbyt dobry potrafił strzelać z
dubeltówki w stronę osób które się tam zbliżały.
Zezwolenia na broń jak i połów ryb miał, posiadał
też łódz z silnikiem. Proszę o ile interesuje Pana
ten temat pisać na adres kontaktowy Gazety i
złapać kontakt z p Heniem, wyobraźnię ma wybujałą
ale będzie pewnie znał sporo konkretów w tym
temacie. Henryk Zawadzki czasem też pisuje w
Głosie szczecińskim i chyba w Kurierze
szczecińskim, również pod pseudonimem hz. Ja
również postaram się odświerzyć nieco temat wśród
znajomych. Pozdrawiam! Moja odpowiedź: Sprawdziłem to
wcześniej. HZ z GG jest zarejestrowany na portalu
LinkedIn. Aby uzyskać jego namiary, należy
zarejestrować się w tym portalu a zrobić tego nie
zamierzam dopóki nie zakończę jego rozpoznania
(opinii, komentarzy itd.). Z prośbą o
wskazanie kontaktu do HZ wystąpiłem dzisiaj do GG o
19:06 informując, że chodzi o materiały archiwalne
jego autorstwa sprzed kilku/kilkunastu lat. Czekam
na odpowiedź. W wolnej chwili spróbuję
telefonicznie. Sądzę jednak, że nasze info dotyczą
różnych „pustelników”. Mój w roku
2003 miał doskonałą formę, wyraźnie silny charakter
, wysoką inteligencję i co najwyżej 60 lat. PS. Przy okazji
stwierdziłem, że w starym opisie nazwę rzeki
kojarzyłem z krępą budową stąd pisałem o Krępej a
nie Krępie :(. Pozdrawiam
Fotki
udostępnione przez "akwen": ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]()
|
||||
Strona główna |
Materiały |
Kontakt |